Miałam taki czas, kiedy smakami, zapachami i wielkimi przestrzeniami kultury poznawałam New York. Całe tygodnie spędzane w Metropolitan Museum of Art i w Guggenheim Museum przy Piątej Alei. Kolejne tygodnie przy 81 Street w Museum of Natural History i ukochanej MOMA przy 53. Cudowne doznania i wspomnienia, wśród których swoje miejsce ma również zapach świeżo parzonej kawy, królujący o świcie na ulicach dolnego Manhattanu. I właśnie a propos kawy, w kontekście green marketingu czyli o kultowym Starbucksie słów kilka .
Uczciwie przyznaję, że należę do milionów bezkrytycznie rozkochanych tak w smaku, jak i marketingowej opowieści o „jakościowej i etycznie pozyskiwanej Arabice”. Wszystko za sprawą trzech kawowych fanatyków z Seattle, którzy w 1971 r postanowili swoją miłością do kawy zarazić świat. Kiedy przeglądałam strategię działań Starbucksa, czytałam o fenomenalnych tempach wzrostu, starannej i w każdym detalu przemyślanej komunikacji. Moje zainteresowanie wzbudziła jednak filozofia relacji pracownik – firma. By wymienić tylko kilka założeń: zatrudniany młody człowiek otrzymuje stawkę wyższą od oferowanych w podobnych sieciowych biznesach, korzystny plan zakupu akcji i co szczególnie istotne w USA – pakiet zdrowotny. To też zobowiązanie do lojalności i odpowiedzialności za jakość usług; np. kawa może być parzona max 23 sekundy, po tym czasie uznawana jest za produkt niepełnowartościowy. A zatem pracownik jest odpowiedzialny bezpośrednio za jakość, z którą kojarzona jest marka. Ta uskrzydlająca forma odpowiedzialności jest motorem dla młodych ludzi, którzy w ankietach wskazują potem wprost: „
nie jest dla nas atrakcyjny wizerunek IBM bo tam jesteś niebieskim mundurkiem. W Starbucks stajesz się Partnerem”.
Ekonomia relacji, ekonomia wartości, społeczna odpowiedzialność i zaangażowanie biznesu – można różnie to nazywać. Ale w połączeniu z green marketingiem mamy całkiem dobry przykład dla tych, którzy zastanawiają się od czego zacząć zmianę.
Jeżeli dla kogoś ta moja amerykańska fascynacja wydaje się być przerysowaną, to tylko wspomnę, że Starbucks
jako jedna z pierwszych firm na świecie i to jeszcze przed przyjęciem rezolucji UE zdecydowała się we wszystkich swoich kawiarniach na świecie wyeliminować całkowicie plastikowe słomki (max 2020 r.) i wspólnie z McDonald’s rozpoczęła program NextGen Cup Challenge. W formule konkursowej, gdzie nagrodą jest okrągły 1 milion $ poszukiwana jest receptura papierowego kubka na wynos dla napojów gorących i zimnych, które można całkowicie poddać recyklingowi. Finał konkursu lada moment, jak można przeczytać na stronie relacjonującej zmagania tej ekologicznej bitwy – 25 września br. podczas Tygodnia Klimatu w Nowym Jorku, sześciu uczestników Circular Business Accelerator NextGen zaprezentowało gotowe do produkcji prototypy kubków i gotowe do wdrożenia biznesplany, stawiające na zrównoważony rozwój proponowanych produktów. Wśród prototypów znalazły się najnowocześniejsze materiały pochodzenia roślinnego, nowe innowacyjne wkładki do kubków oraz systemy kubków wielokrotnego użytku, które przeprojektowują miseczkę z włókna, aby można ją było szerzej odzyskiwać lub pozostawać w obiegu do wielu zastosowań.
A w oczekiwaniu na finał konkursu Starbucks wprowadziła inną green marketingową inicjatywę – Bring Your Own Tumbler, która zachęca do korzystania z własnych kubków wielokrotnego użytku. Klienci, którzy przyniosą swój kubek, otrzymują 1 zł zniżki na zakupiony napój. Można? Można. W efekcie same oszczędności i naprawdę trafione marketingowe pomysły. Wzrasta lojalność klientów do marki; cieszy udział w zbiorowym dokładaniu się do ochrony środowiska, a do tego po X zakupionych kawach (złotówka do złotówki) – kolejna wychodzi gratis! Takie amerykańsko-polskie same plusy dodatnie. W kolorze green i linii zapachowej „ekskluzywna Arabica”.